Translate

czwartek, 29 maja 2014

Zapomniałem

Bardzo mocno eksploatowane ostatnio słowo przez każdą grupę wiekową. Czy to wpływ wybuchów na słońcu, czy wina maja, burz, czy to już prawdziwy wirus? 
Skończyłam prasować, proszę Lolka by posprzątał swoje ubrania. Idę za godzinę - stosik leży nadal, wołam synka, a on, że już posprzątał, wołam pokazuję on: "zapomniałem" a ja znowu zajmuję się czymś innym. Po chwili wracam do pokoju, a ubrania tam są nadal! Wołam go kolejny raz, a ten dudrząc pod nosem zabiera ubrania. 
Dunia dzisiaj idzie na basen, wczoraj prosiłam, żeby się spakowała, rano przeglądam torbę "gdzie strój?" "zapomniałam" "stroju? na basen?" brak słów. Przy czym basen uwielbia i to nie było celowe.
Setki razy wysyłane do kąpieli, proszone o uprzątnie, przyniesienie i potem to ich "zapomniałam" "zapomniałem".
Wczoraj wysyłam Rafałowi smsa, żeby kupił cytryny, nie kupił. Zapomniał telefonu w domu rano... 
Koleżanka skarży się na męża, zapomina dokumentów, komórki... Przecież prócz tego telefonu i dokumentów nic nie nosi, prawda? 
Wczoraj na wywiadówce Duni wychowawczyni omawiała ten sam problem... "czy wasze dzieci w domu też tak mają?" bierze ucznia, żeby pomógł wziąć dokumenty - zapomniał dokumentów. Nożyczki, kleje, ołówki są notorycznie zapominane z domu, zapominają podkreślać, zaznaczać. Wiadomo, że to się dzieciom zdarza przez cały rok szkolny, ale teraz nasilenie takie, że ręce opadają... 
Tutaj zabolał panią jeszcze inny problem, dotyczący głównie jednak rodziców, bo i oni zapominają sprawdzać dzieciom zadań, piórników, spakowanego tornistra, nie przeglądają zeszytów uwag, więc po co ona je wystawia? Zarzut szedł tym torem, ale wychowawczyni doszła do sedna. Duża część rodziców w ogóle nie interesuje się szkołą dziecka. Trzeba było przynieść fanty, przyniosło kilka osób, komunią zajmowała się czwórka rodziców, połowa klasy miała uwagi i pretensje, do organizacji. Teraz trzeba pomocy przy festynie znowu ci sami rodzice się zgłosili, trzeba upiec ciasto - nie ma innych chętnych, z dziećmi na wycieczkę - to samo. 
Bardzo małe zaangażowanie rodziców, wręcz nie spotykane w tej szkole... 
W sumie mam porównanie ze starszą klasą do której chodzi Lolek i to jest prawda, tam jest zainteresowanie spore - przecież te rzeczy robimy dla swoich dzieci. One są dumne kiedy to właśnie zrobił mój tata, a to ciasto upiekła moja mama. Nie wiem skąd takie zachowanie rodziców w klasie Duni...
Kiedy w pierwszej klasie jedna z mam poruszyła temat, że za słaby angielski tylko kilka mam ją poparło - w tym i ja - a większość, że ich dzieci nie miało angielskiego w przedszkolu i dla nich angielski jest na dobrym poziomie. My stwierdziłyśmy, że trzeba podnosić poziom, to się oburzyły. W tym roku zmieniono - na całe szczęście - nauczycielkę i w połowie semestru to one znowu zaczęły się burzyć, że pani za dużo zadaje, za dzieci dużo pracują. Dunia akurat nie ma problemu, pewne rzeczy faktycznie wydawały mi się na jej wiek trudne, źle wyłożone, ale trochę pomocy z naszej strony, podpowiedzi, pomoc w uczeniu słówek i jest bardzo dobrze. To naprawdę takie wielkie poświęcenie przyjrzeć się co dziecko przerabia, sprawdzić zeszyt, ćwiczenia? Nasze dzieci idą obniżonym już poziomym nauczania i tej pracy jest niewiele... 
Czy właśnie nie po to je mamy, by z nimi spędzać czas, okazywać troskę, zainteresowanie?
Zapomnieli dlaczego mają dzieci, czy zapomnieli, że je mają?

1 komentarz:

  1. Oj to zapominalstwo, czasem tak jest, że latwiej zapomnieć niż ponieść konsekwencje, ktore nie zawsze są mile.A jak ma byc wymowka to....zawsze lepiwj powiedziec, zapomnialem:)

    OdpowiedzUsuń