24 maja wczesnym rankiem z godzinnym opóźnieniem
Dunia z klasą 3b i 3a wyjechała na Zieloną Szkołę do Łeby,
pogoda była u nas paskudna, od razu pojechaliśmy z mężem na wybory
prezydenckie i we trójkę zaczęliśmy
bardzo długą deszczową, zimną niedzielę…
Autokar Duni dojechał przed 19, przywitała ich
tam ciepła słoneczna pogoda, u nas padało wciąż i tak przez kolejnych wiele dni…
Dzieciaki miały zakaz zabierania telefonów,
więc wszelaki kontakt możliwy przez opiekunów.
Zadzwoniliśmy w poniedziałek po 19. Dunia
szczęśliwa w ferworze przygotowań do dyskoteki, nie miała czasu rozmawiać,
kilka zdawkowych odpowiedzi na moje pytania: dobrze, dobrze, dobrze i nie mam
czasu, bo się muszę ubrać na dyskotekę i poleciała. W sumie dobrze, fajnie, że
się bawi i jest zadowolona.
We wtorek zadzwoniłam o 17 wracali autokarem z Gdańska, też jest w porządku,
pogoda ładna, ubrań na razie starcza, jedzenie dobre, znowu wszystko dobrze.
Środa, czwartek przerwa w dzwonieniu.
Zadzwoniłam w piątek, byliśmy akurat u teściów i też chcieli usłyszeć wnuczkę.
Tym razem Dunia nie poszła na dyskotekę, wolała zostać z dzieciakami na placu
zabaw. Tu już nie było szczęśliwego „dobrze”…
Dziewczyny bawiły się w pokoju Zuzi, mnie nie zaprosiły, przyszła mama Maćka - opiekunka -
upomniała dziewczyny i wysłała mnie do nich.
Kinga płakała, bo tęskniła za mamą i ja zaczęłam płakać z nią, bo też bardzo
tęsknię.
Mam za mało bluzeczek z krótkim rękawkiem.
Zadzwoń jutro rano i wieczorem.
Zadzwoniłam w sobotę koło 10, byli akurat na plaży, na której zamontowana jest
kamera. Powiedziałam jej, że ją widzimy z Lolkiem (tata był w pracy). Zaczęła
uciekać, że to niesprawiedliwe, my ją widzimy, a ona nas nie. Za chwilę się
uspokoiła i spokojnie porozmawiała, humor już był lepszy, ale rozmowa trwała
krótko, bo zaczęło im padać i zwijali się z plaży.
Zadzwoniliśmy też wieczorem. Już dłużej porozmawiała z tatą, z bratem. Była
taka spokojniejsza. Zaproponowałam, żeby
sobie kupiła bluzeczkę do 20 złotych, będzie miała pamiątkę, może Sonia,
albo Julka jej podpowiedzą. Ucieszyła się bardzo, dopytywała się jaka to może być, może pani jej też pomoże.
Źle nałożył się na wyjazd koniec przyjaźni z Zuzią. Dunia nie umie sobie
znaleźć miejsca bez niej, a Ona czuje się zbyt stłamszona przez Dunię i nie
umie sobie z tym poradzić. Duni wyłożyłam, żeby z daleka się trzymała od
koleżanki, była długa rozmowa ze mną i rady od starszego brata.
Dla dziewięciolatki to już dobry czas na wyjazdy bez rodziców. Dziewięciolatek trzy lata temu był w siódmym niebie. Jedyne co to wrócił jakich chudszy - przy jego chudości wydawało się to niemożliwe, a jednak hehehe. Wyjeżdżają dzieciaki także i młodsze, ale Duni chyba takie wyjazdy nie będą pociągały. Może się zmieni z czasem, albo to taki domatorski typ "nie ma jak u mamy.
Dla Duni Zielona Szkoła to taka szkoła
samodzielności. Jej dotychczasowe wyjazdy z domu były dużo krótsze, do babci,
do cioci. Szybko zaczynała tęsknić, chociaż tam miała uwagę na siebie skupioną
cały czas. Obawialiśmy się tego wyjazdu, ale przemawiała za tym grupa dzieci,
które doskonale zna, wychowawczyni – znajome towarzystwo.
14 dni – długo…
Morze – fajna sprawa.
Dla nas jej wyjazd też jest zupełnie dziwną sytuacją.
Lolek zajmuje się swoimi sprawami, wychodzi z kolegami. W nocy nikt nie wchodzi
do naszego łóżka, po pokojach nie poniewierają się rysunki i kredki, gitara i
mikrofon ułożone w jednym miejscu, cisza…
Zmieniłam Duni dekoracje na ścianach, wyrzuciłam monster, przykleiłam nutki.
Dorośleje i idole się zmieniają… ;-)
Mam czas dla siebie, nikt mi nie puka do
łazienki, nikt nie przerywa czytania książki, do sklepu mogę iść sama, komfort?
Taki przedsmak ich wyjazdu na studia hehehe. Trzeba się dobrze zastanowić jak
sobie gospodarować czas i życie. Sądzę, że gdyby Dunia była mniej towarzyska
nie odczulibyśmy tak jej chwilowej nieobecności. Ona jednak wiele rzeczy, robi
w pobliżu nas. Rzadko zamyka się w swoim pokoju, ostatnio może częściej, włącza
youtube na tablecie, słucha przebojów i śpiewa, gra. Woli jednak towarzystwo
ludzi, więc albo tworzy obok nas, albo biegnie na plac zabaw i ściąga koleżanki
do ogrodu.
W dzień matki dostałam kwiatki i czekoladki od Lolka (Dunia wręczyła w piątek
przed wyjazdem), upiekłam drożdżówki z czekoladą, posiedzieliśmy króciutko i
poszedł do siebie… W piątek przyniósł kartę rowerową – wreszcie zdał! - i wyniki
z egzaminów gimnazjalnych. Super ze wszystkich przedmiotów 90%. Spełniamy jego zachcianki żywieniowe, kalafior
zapiekany, chińszczyzna słodko kwaśna,
krokiety, rzeczy z którymi siostra nie przepada. Lolek ma rodziców tylko
dla siebie.
Dzisiaj Dzień Dziecka. Dunia ma specjalny
dzień nad morzem. Lolek atrakcje w szkole, a potem koncert życzeń z rodzicami
;-)
Tak smutno bez niej… Brakuje jej uśmiechu, jej przytulasów, dłoni w dłoni na
spacerze, jej ataków złości, marudzenia nad włosami, stękania przy ubieraniu
się, kłótni z bratem.
„Wielkieś nam uczyniła pustki w domu naszym, moja droga Duniu, tym wyjazdem
swoim”