Translate

poniedziałek, 19 maja 2014

11 maja - I komunia święta



Pierwsza komunia dziewczynki dużo bardziej angażuje rodziców. Wiem, o czym mówię, ponieważ trzy lata temu przygotowywałam synka, w tym roku córeczkę.  Firmy produkujące, sprzedające akcesoria komunijne mocno odczują rok bez komunii, jeśli takowy faktycznie będzie.

Dunia była zachwycona albą i dodatkami! Rękawiczki, torebka, wianek, w biały tydzień sweterki i pelerynki!
Samą komunią się mocno nie stresowała, śpiewała z koleżanką psalm, a głosik ma ładny, poza tym nie była sama. Stresem był sam opłatek, kiedyś przy kolacji wigilijnej się nim dusiła... Obiecałam jej jednak, że jestem blisko, a w torebce mam wodę i wszystko, co potrzebne. Siedziałam dwie ławki za nią, katecheta też cały czas przy dzieciach. Od komunii szła uśmiechnięta. Czyli wszystko dobrze!  Trudniejsza była spowiedź. Spowiadał ją były proboszcz parafii, już dość wiekowy ksiądz i wymagający, długo ją trzymał, ale Dunia radosna odeszła od konfesjonału. Katecheta tak ustawił dzieci, że tam były same dziewczynki z jej klasy.  
Biały tydzień dla mnie masakra. Jeśli o mnie chodzi, ksiądz powinien zmienić tydzień. Ulewy dały się wszystkim we znaki…

Żadna przyjemność, radość w tym deszczu... Dzieci pod kościołem zdejmowały kalosze, zakładały eleganckie buciki. Mamy przejmowały kurtki, peleryny, część dzieci dopiero w kościele się ubierało… Ale kreacje były całe! Wianki, torebki, rękawiczki, tylko pod albą ubranie termiczne…
Słońce daje tej uroczystości dużo więcej majestatu i elegancji. Lolek ma cudowne zdjęcia z komunii i całego białego tygodnia... Dunia wszystko w cieniu... Ca nadzieja teraz w Bożym Ciele, niech to święto będzie dla nich ciepłe i słoneczne.  Może wezmę ją do parku przy kościele w innym słonecznym dniu. Dla niej przyjemność, bo znowu w pięknej sukience i ładna pamiątka pozostanie.
Prezenty komunijne jak przystało na dawne czasy – podstawa rower i zegarek, poza tym została obsypana pieniążkami, kwiatami i czekoladkami. Pieniążki schowałam i powiedziałam, że są jej, a wydać je może nawet za pół roku, niech się dobrze zastanowi o czym marzy.
Lolek strasznie ją naciskał, żeby kupiła sobie telefon! Pokazywał, kusił, a wszystkie takie z półki powyżej 1000zł! No i gra  z pou... Irytował mnie strasznie, a trwało to kilka dni! Zapowiedziałam, że jeśli jeszcze raz usłyszę jak namawia siostrę na telefon, to on nie dostanie nowego do 18-tki! W międzyczasie jakoś zażartowałam, że pieniążków na xboxa jej wystarczy. Brat odpuścił, uciszył się z telefonem, a ona zaczęła rozmyślać i pomysł jej się spodobał. Xboxa ćwiczyła z najstarszymi  kuzynami  i koleżanką z bloków obok. Bardzo jej się podobały tańce i skoki. No i zaczęła wkręcać tatusia. Tatuś przekopał internet, żeby siebie uświadomić z czym i za ile, to się je. Moja wiedza ograniczała się do tego, że musi być z kinectem, właśnie tylko ten ruch był dla Duni ważny.  

Po całym tygodniu ulew i weekend przywitał nas deszczem. Rano postanowiłam sobotę spędzić w łóżku, ale już o 12 musiałam wstać. Dunia zdecydowała co chce za pieniążki komunijne i pojechaliśmy do sklepów na zwiad. Pierwszą, najważniejszą wiedzę zdobyliśmy w Gemini w komputroniku i potem heja dalej. W Auchanie trafiliśmy na jakąś urodzinową promocję i tam kupiliśmy sprzęt z kinectem i twardym dyskiem, taniej o 300zł niż w Media Markt, 400zł drożej było w Realu i 90zł drożej w komputroniku - nie dużo, ale tu jeszcze trzeba było czekać do wtorku. Jeszcze nie miały twardego dysku, albo właśnie z nim kosztowały dodatkowo drożej.
Jak ja nie cierpię takich wypraw! 4 hipermarkety w trzy godziny! MASAKRA!
Ale radość dzieci... bezcenna!
Lolek nakręcił się strasznie, był tak podniecony! "ja nigdy nie wierzyłem, że my będziemy mieli xboxa!" oczy, drgania ciała - chyba jak po narkotyku! Dunia się cieszyła bardzo, ale ten... To nie była radość... albo jakiś niesamowicie wysoki stopień radości. Ochłonął kiedy już w domu się okazało, że wszystkie gry, które były w pakiecie są do kinecta, więc ruchowe. Oczywiście bawił się i cieszył, ale chciał też gry stacjonarne, np. wyścigi samochodowe do pada (joysticka)...
O 15 wróciliśmy z całym zestawem xbox 360. Rafał podłączał z Lolkiem, Dunia zniecierpliwiona asystowała i podawała kabelki, a ja robiłam obiad... mocno spóźniony obiad.
Potem jeszcze ostatni dzień białego tygodnia, pierwszy raz we czwórkę. Cały tydzień deszczowy woziła nas mama koleżanki Duni – Benia. Rafał miał cały tydzień dniówki a Lolek nam się do auta nie mieścił... Z kościoła do teściów pojechaliśmy żegnać wujka Tomka.
Niedziela dopołudniowe też lenistwo, ale tylko moje. Rafał mi zrobił kawę i ciasto do łóżka. Dzieciaki od 7 rano skakały przed xboxem!! Obiad dużo wcześniej, bo na 14 jechaliśmy na mszę do Poręby - druga rocznica śmierci mojej mamy - popołudnie, wieczorek rodzinnie u siostry.
Po powrocie dzieciaki jeszcze miały w planie skakać, choć byli już mocno zmęczeni…
Wredna matka przypomniała jednak, że dzieci cały weekend nie zajrzały do podręczników... Do wakacji jeszcze miesiąc z kawałkiem.

2 komentarze:

  1. Witam serdecznie.Przypadkowo trafilam na Pani bloga, musze powiedziec, ze jest b.ciekawy..Taki zyciowy.Myślę,ze to będe zagladać, zapraszam rownież w moje strony.Może Pani znajdzie coś dla siebie:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziekuje za tak wspanialy komentarz ,z przyjemnoscia wykonam karteczke.Dziekuje za odwiedziny:)))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń