Translate

piątek, 6 listopada 2015

Łamanie praw dziecka

            Do ambicji Lolka, zaangażowania w naukę, książek, poznawania, a później dobrych ocen byliśmy przyzwyczajeni od początku. NIestety koledzy w ostatniej klasie podstawówki go "wystopowali". Podstawówkę oczywiście skończył dobrze, ale nie dostał się do gimnazjum wymarzonego przez rodziców ;-) 
Teraz nam łatwiej pomóc Lolkowi, bo kilka lat temu ktoś wymyślił dziennik elektroniczny w gimnazjum! Zapisane są w nim sprawdziany, zadania domowe, obecności, spóźnienia - jest to ogromne ułatwienie dla rodziców, nie trzeba się martwić, że nad czymś nie zapanujemy. Nie rozumiem jak można nie zrobić zadania domowego, a Lolkowi już się przytrafiło... Notatka w zeszycie, ot można zapomnieć, ale jest też informacja w dzienniku, do którego ma dostęp przez internet, wyraźnie przez nauczyciela napisane.... Wydaje się niemożliwe, ale jednak...

           Dunia zupełnie inaczej, książki tak, ale czytała mama, tata, babcia. Ona sama czyta, ale jej się nie chce. W nauce trzeba zawsze przysiąść obok i pilnować! Nerwów przy tym zszarganych, momentami miałam wrażenie (czasem nadal mam), że każdy mój siwy włos, to wynik nauki z Dunią... o skołatanym sercu nie mówię. Trzeba każde słowo ważyć, żeby nie urazić. Mówić tonem w skali niżej niż opanowanym i spokojnym, nie wolno wyliczyć po kolei co ma robić, bo się nie "rozpięćdziesietni!" tylko czekać aż skończy i potem następne. Droga przez mękę!
Z drugiej strony Dunia bardzo łatwo łapie 5. Ma napisać list, opowiadanie i od pani oprócz oceny epitety "brawo, super słownictwo".

Czasem mam wrażenie, że mam dwie córki... 
W środę Dunia przyniosła sprawdzian z historii z pierwszego rozdziału "Ja i moje otoczenie", ocena 3. Z wyrzutem patrzę na moje dziecko, tyle prosiłam, żeby przysiadła... "ale ja się uczyłam, a tego nie umiem i tego też". Czytam pytania, patrzę na drzewo genealogiczne... tego pani im nie tłumaczyła. Całe szczęście w tym dniu była wywiadówka, sprawę wyjaśnię z innymi rodzicami. Na wywiadówce rozgorzała dyskusja bo takie i gorsze oceny miała ogromna większość klasy - sprawa została do przeanalizowania przez wychowawczynię z historyczką. 
W całym sprawdzianie uderzyło mnie zadanie 7:
Wyszło na to, że moje dziecko żyje w tak szczęśliwym swoim świecie, że nie ma pojęcia na czym polega łamanie praw dziecka. Dla niej złamaniem praw byłoby gdybym nie pozwoliła jej chodzić na kółko muzyczne, do harcerzy, czy na siatkówkę.
No i niestety tatuś czasem łamie prawo zabierając ją do banku, gazowni, czy wodociągów - będzie się musiał poważnie nad sobą zastanowić!

Gdyby wszystkie dzieci tak mogły widzieć i przeżywać świat...


Odrabianie zadań domowych dla Duni wydaje się być prawdziwym wyzwaniem...  Trzeba każdy zeszyt, ćwiczenia przejrzeć, bo już nie pamięta. Potem siada, liczy, chwila i zrobione, dla mnie radość gdy napisała do strzału dobrze. Zamyka bez niczego i już. Gorzej gdy zobaczę błąd i awantura gotowa! Każdy się może pomylić, teraz ona musi skreślać, bo jej znalazłam błąd! 
Miodem na serce była ta wywiadówka i rządek 5, kilka 4. Ja tylko nie wiem jak to się dzieje... Czemu musi to być okupione takim kosztem, czemu nie może być na spokojnie, bez złości, fochów? 

Nic pozostaje mi się cieszyć, że mam mądre i szczęśliwe Dzieci :-) Każde z nich inaczej to pokazuje, ale liczę, że i do Duni znajdziemy drogę.
Na razie, póki co, nie łamiemy jej praw ;-)