Translate

środa, 23 marca 2016

Świadectwo


                Mijający czas widać nie na nas, ale na dzieciach naszych.
Przed nami kolejne Wielkie Święta, Nasze Święta, te bez nich już się zatarły, były takie? Tak były, ponad 10 lat temu! 10 lat temu poznaliśmy nasze dzieciaki, 10 lat temu – wtedy jeszcze przed Świętami, 7 kwietnia -  wnieśliśmy nasze Dzieci do naszego domu.

Kilka dni temu rozmawiałam ze swoją serdeczną przyjaciółką o często ostatnio czytanych w kościele świadectwach. Zwykli ludzie, świeccy opowiadają o swojej drodze do Boga. Nie jestem przekonana o słuszności tych czytań, ale może są tacy, którym pewnie pomagają.
Moje świadectwo, moje odejście od Boga? Ja nie odeszłam, ja się z Nim wiele lat kłóciłam.
             Z moim mężem pobraliśmy się bardzo wcześnie, dlatego, żeby już być razem. Jak większość młodych małżeństw nie planowaliśmy od razu dzieci. Stosowałam kalendarzyk i byłam dumna, że tak mi to wspaniale idzie. Minęło kilka lat i uznaliśmy, że czas to odmienić i teraz zacząć się starać.
Jaka była to droga przez mękę! Bardzo ciężki krzyż nałożył na nas Bóg. Ile odbyłam z Nim kłótni, ile próśb, warunków, a On nieugięty… Jak bolały słowa „bądź wola Twoja”…
Postanowiliśmy odpuścić i starać się o rodzinę zastępczą. Okazało się, że i tutaj niespełniany warunków, dom jeszcze nie do końca wyremontowany. Nie ma szans. Czuliśmy się podle…
Poszukiwania nowych lekarzy i od początku boje, inseminacje, lekarstwa.
Dzisiaj jak słyszę naprotechnologia… żal słuchać…
Czy byłam przeciwna invitro? Nie, nie byłam. Mało tego nawet mi do głowy nie przyszło, że może być sprzeczna z moją wiarą. A cóż Bóg ma mieć przeciwko? Skoro pozwala nam się udoskonalać, myśleć, to czemu nie? Był zupełnie inny powód na NIE – brak takich funduszy, a i tak niepewność… Lepiej te pieniądze spożytkować na coś co jest pewnie, co JEST.
Nie rozumiałam, skoro ksiądz nie chciał pochować koleżance płodu, które poroniła, bo to płód, to czemu ktoś miałby robić problem z invitro. Wtedy to jeszcze nie było tak nagłośnione, było „tylko” bardzo drogie!

Był początek maja 2005 roku, odwiedziliśmy ośrodek adopcyjno opiekuńczy w Bielsku i wsiąkliśmy, tym razem było na TAK.

Wreszcie Bóg się do nas uśmiechnął! Po tylu długich latach, tylu pytaniach DLACZEGO, po tylu NIE.
Spotkaliśmy się 23 marca, Lolek taki wesoły chłopaczek, Dunia szczęśliwa, że ktoś ją wziął na ręce,  nie musi już leżeć i czekać na swoją kolej.
Przed nami jeszcze był długi czas nim się to wszystko sądownie odbyło i zalegalizowało, ale całe szczęście Dzieciaki miały Wspaniałą panią Kurator, szybka preadopca i po kilku dniach 7 kwietnia przekroczyły próg naszego domu! Lolek na własnych nóżkach, Dunia na rękach. A sprawa w sądzie dopiero w czerwcu, jedyne w czym na to przeszkadzało, to dostęp do lekarzy na NFZ… całe szczęście znaleźli się wspaniali lekarze, poza tym Dunię męczyło „tylko” przeziębienie i katar

W  tym roku nasza rocznica wypada po Świętach, to jednak te Święta są nimi naznaczone. Wtedy koszyk dumnie niesiony przez Lolka, przepełniony smakołykami z domu i od babci. Dyżury w kościele i przy Duni, bo nie mogliśmy iść razem z powodu silnego przeziębienia Małej przyniesionego z nią z domu dziecka.
 
10 LAT!  Wspaniałych lat. Pamiętam ogromną radość z pierwszego tortu dla 4-latka, teraz już będzie 14. Na Duni torciku była jedna świeczka z 1, teraz zaświecą dwie 1.
Taki Krzyż został nam nałożony, ciężkie były upadki, często chciało się już końca, już brakowało sił.
A dzisiaj? Dzisiaj już się tego nie pamięta.
Dzisiaj mamy w domu dwójkę Nastolatków, życie wciąż kręci się wokół nich.
Myśli zaprzątnięte codziennością z Nimi. One rzadko zadają pytania, raczej jest to spowodowane jakimś wydarzeniem, obejrzanym filmem. Może to jeszcze przed nami?

10 LAT !