Translate

piątek, 23 stycznia 2015

Wpływ komputera na mózg 12-latka



             O tym jak zgubny wpływ mają gry komputerowe i wszechobecne gadgety na psychikę naszych dzieci mówi się już od jakiegoś czasu, mówi się coraz głośniej, ale nadal pozwalamy naszym pociechom na dostęp do sprzętu, żeby nie odstawały, żeby nie czuły się gorsze w grupie - z tego powodu mogą sobie zaszkodzić.
            Dla młodszej Duni komputer może nie istnieć, pewnie, że czasem wciągnie ją gra najchętniej ze zwierzętami, wyścigi konne, albo opieka nad psiakami, gry w kulki. Xbox przypadł do gustu, szczególnie tańce, ale biegi przez płotki i rzekę także ją wciągają. Właśnie taka jest „chodźmy gdzieś”, ruch w realu i spotkania ze znajomymi to jej pasja.
           Zupełne przeciwieństwo Lolek. Jeżeli nie ma ograniczeń do komputera, to tylko zdrowy rozsądek, a czasem pchnięcie rodzica przypomina, że jest w szóstej klasie i trzeba się więcej pouczyć.  W weekend to może być po dwie do czterech  godzin, w tygodniu po pół godziny lub w ogóle, jeżeli są zadania domowe.
Od początku roku szkolnego daliśmy mu wolną rękę. 6 klasa – powinien być bardziej zorganizowany i zaczynać odpowiadać za swoje decyzje. Narzuciliśmy dwie godziny nauki w niedzielę i odrabianie zadań, reszta jego decyzja. Na drugim zebraniu okazało się, że z angielskiego są jedynki i kilka braków zadań.
Laptop, Nintendo, mp4 poszły do schowka. Obiecaliśmy, że je odzyska jak tylko na miejsce każdej jedynki będzie piątka, trochę trwało, początkiem grudnia odzyskał sprzęt.
Udowodnił - przede wszystkim sobie - że trudno samemu decydować o swoim czasie, że komputer jest silniejszy od niego.
Po odzyskaniu laptopa i Nintendo niestety sprawa z angielskim się powtórzyła i tak – mimo dobrej ilości punktów na egzaminie próbnym – ocena z angielskiego za pierwszy semestr dostateczna – psuje resztę bardzo dobrego zestawienia.
Oceny to jednak margines moich obserwacji Lolka – choć dla niego bardzo ważny margines.
Mnie bardzo uderzyła zmiana w zachowaniu Lolka. Kiedy nie ma ograniczeń do laptopa, tylko czas mu limitujemy – bo przecież on mógłby bez końca – jest bardzo nerwowy, agresywny, złośliwy, szybciej wpada w złość, siostrze dokucza podwójnie. Wyciągnięcie go z domu to walka z jego histerią, a wycieczka w góry zmienia się w koszmar, w którym towarzyszą wściekłe błyskawice z jego oczu i ust. Jego ciało jest spięte, gdy w nocy przychodzę go okryć mam wrażenie, że on nadal gra, że jego gałki oczne wciąż strzelają po monitorze.
W momencie gdy dostał szlaban na sprzęt zmiana człowieka o 180 stopni! Pewnie, że jest na nas obrażony i fuczy, kara dla rodziców musi być! Jest jednak wesoły, potrafi pogadać, sam proponuje wyjścia, przypomina sobie o innych zainteresowaniach, wraca do książek, teraz e-book mobilizuje go jeszcze bardziej – na ten sprzęt nie ma szlabanu.
Od razu inaczej jest w domu!
Pewnie, że sobie rodzeństwo nadal dokucza, pewnie, że wkurza mnie cwaniackim odzywkami i wywracaniem oczu (taki czas dorastania...), ale jest to wtedy inny Lolek – wyluzowany spokojny chłopak.  Można się pośmiać, powygłupiać, jego ciało jest spokojne, luźne.
Nie powiem, że Dunia, która za sprzętem nie przepada, nie kręcą ja smartfony, telefony, laptopy jest grzeczną, ułożoną dziewczynką. Ma swoje za uszami, potrafi być wredna – jak to rozpieszczony najmłodszy w rodzinie. Dokucza złośliwie bratu, pewnie zaczynają powoli różki pokazywać hormony… 

Z Lolkiem jest zupełnie inaczej, w nim widać, czuć te emocje w całym ciele. Atakują go dwa mechanizmy: dorastanie i sprzęt elektroniczny. Jak bardzo fale płynące ze sprzętów zmieniają powoli jego mózg, układ odpornościowy?
Czy ktoś postanowił się sprzeciwić tym wszystkim koncernom i zrobić prawdziwe badania jak bardzo szkodliwe są te sprzęty dla mózgów dla naszych dzieciaków…?

środa, 14 stycznia 2015

80 LAT



Dzisiaj mój tato kończy 80 lat!

Dzisiaj nie zaśpiewamy 100 lat... 

Mój tata nie doczekał tego dnia… Zmarł 5 października. Był przykładem człowieka - od lekarzy i szpitali jak najdalej! Jego stan się pogorszył w sierpniu zator płucny, pogotowie i szpital. Pierwszy pobyt w szpitalu był bardzo żywy, agresywny, szarpał się, że chce wychodzić, bo jest zdrowy, wzywał Milę (swoją żonę), nie pamiętał, że Ona już nie żyje, pytał, czy Ona wie co z nim robią, kiedy po niego przyjdzie.
Niestety tata ma genetyczną chorobę nóg i od młodych lat źle chodził, od wielu lat wspomagał się balkonikiem, albo wózkiem. Siłą rzeczy nie mógł się wydostać z łóżka, dodatkowo miał przy łóżku zamontowaną barierkę.
Do domu wypisali tatę w stanie złym… leżał, nie chciał jeść, bo co zjadł, to zwracał… Najmłodszą siostrę w opiece wspomagała siostra, która jest pielęgniarką, jednak stan taty tak się pogarszał, że musiał kolejny raz wylądować w szpitalu, ile można nie  jeść? Tym razem był pacjentem spokojnym, śpiącym i wciąż nie chciał jeść, ale powolutku dochodził do siebie. Znowu powrót do domu. Aga zdążyła zaopatrzyć się w elektryczne łóżko rehabilitacyjne, na którym mogła go podnosić, sadzać, miał specjalny materac. Wydawało się, że malutkimi kroczkami idzie do przodu, czasem cicho ktoś przebąknął, że może wstanie, może jeszcze poprowadzić balkonik…
 
Zmarł o świcie niedzielę 5 października.

Właściwie to tata nami się opiekował, robił śniadania do szkoły, obiad ciepły po powrocie ze szkoły. Całe swoje dzieciństwo pamiętam, że był na rencie, że źle chodził. Większość czasu spędzał na symulacjach totolotka, my z młodszą siostrą bawiłyśmy się wtedy z boku, z kartonów budowałyśmy domek dla lalek. Pamiętam jak na sankach ciągnął nas do przedszkola. Nie lubił zmian, o to najczęściej były kłótnie w domu, jak można wyrzucić mebel, po co nowy, ten jest jeszcze dobry.
To mama „nosiła spodnie” pracowała, dbała by do domu „załatwić” – tak to się wtedy robiło – nowe meble, pralkę automatyczną, telewizor.

Tata, teraz już swobodny z wolnymi nogami, razem z mamą czekają na nas.
 
Teraz my prowadzimy swoje rodziny. Widzę, że wiele zachowań po Rodzicach odziedziczyłam i te dobre, i te gorsze. Czasem samej mi ręce opadają gdy łapię się, że zrobiłam jak On, a w dzieciństwie miałam straszną pretensję, jak można tak się zachowywać…  
Takie dziedzictwo ;-) 

Tato bądź spokojny [*]

czwartek, 8 stycznia 2015

Zwolnił czas

              Minął czas, w którym pośpiech był nie na miejscu. W którym było gwarno, wesoło, rodzinnie i smacznie. Tego smacznie trochę za dużo ;-)
Na dłuższą metę tego czasu było za dużo i nasz rząd powinien nad tym pomyśleć... 
Dla samych rodzinnych spotkań było jednak to bardzo przyjemne, jest czas na spacer, na wyjścia, małe wycieczki, było przyjęcie urodzinowe pięciolatki. No jaka radość, kiedy w drugim dniu świąt spadł śnieg! Spotkania rodzinne nie musiały kończyć się szybko, bo kolejny dzień też wolny, śpiewanie kolęd, wspólny spacer. To jest to.
Potrawy świąteczne przygotowywałam z dzieciakami. Wieczerzę wigilijną i pierwszy dzień świat spędziliśmy u teściów, dzieciaki szczęśliwe, że do babci przyjechał wujek z ciocią i psiakiem! 
          Śnieg oczywiście sprawił wiele radości i noc Sylwestrową spędziliśmy także na spacerze nocnym do zamku, a potem na pokaz sztucznych ogni.
Kolację sylwestrową uświetnił smakołyk, który przygotowała Dunia samodzielnie, znalazła go tutaj, tatę wzięła na zakupy i do dzieła.







                                     Był to naprawdę fantastyczny czas,
           Niech ten Nowy Rok daje nam dużo powodów do takiej spontanicznej zabawy,  częstych spotkań, spacerów.
Niech jest rodzinnie i zdrowo, a 
szczęście, radość i miłość są dla nas w pełni bezpieczne i naturalne!!