W
miniony weekend byliśmy na mszy w pierwszą rocznicę śmierci taty - piękna, ciepła
jesień, lekkie bluzy, krótkie rękawki, gołe nogi do spódnic.
Od piątku rozpoczęliśmy sezon grzewczy, ale na zasadzie przełamywania powietrza. Komputer włączał popołudniu, żeby się w ciepełku myć i wcześnie rano, żeby chciało się wstać, w weekend całe szczęście nie trzeba!
W niedzielę kładziemy się spać jesień, wstajemy rano - zima i śnieg!
Lolek jęczy, naburmuszony przebiera w kurtkach, bo to nie pasuje do tego, to szerokie, w tym się nie chodzi, w zimowych butach nie pójdzie, tylko trampki... Dunia słyszy naszą rozmowę wybiega z sypialni, banan na twarzy, wyciąga ciepłe getry, w których może iść do szkoły. Wybór butów i kurtki nie stanowi problemu - może być każda! Spadł śnieg!
"mamo można już śpiewać kolędy?"
Tak witają się z pierwszym - niespodziewanym - symptomem zimy 10-latka i 13-latek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz